Nie obrażaj więc mojej inteligencji poprzez czynione na pokaz zaniżanie własnej.
Upalne lato 03
Sheri WhiteFeather Śmiały romans Specjal DYNASTIES: SUMMER IN SAYANNAH THE DARE AFFAIR Upalne lato Barbara McCauley Maureen Child Sheri WhiteFeather ROZDZIAŁ PIERWSZY Katrina Beaumont nie dlatego wybrała się do „Ste- amu", żeby zobaczyć Claytona Crawforda, właściciela wytwornej restauracji i najmodniejszego klubu jazzo- wego. Po prostu zdała się na przyjaciółki, które uznały, że wieczorny wypad do lokalu dobrze jej zrobi. Zresz- tą, niedawno porzucona przez narzeczonego, sama do- szła do wniosku, że łatwiej zniesie upokorzenie w to- warzystwie bliskich sobie osób. Zerknęła w stronę Claya. Stał odwrócony do niej plecami w drugim końcu sali, niedaleko sceny. Nie wi- działa go od lat, ale natychmiast rozpoznała. Czuła je- go obecność nawet z tej odległości. Sięgnęła po kieliszek wina, szybko odwróciła wzrok od Claya i zapatrzyła się w kolorową serwetkę. Clay nie był jej eksnarzeczonym i tonie on zranił jej uczu- cia. Po prostu w odległej przeszłości należał do jej ży- cia, a wspomnienia z młodości jawiły się jej jak sceny z dawno niewidzianego filmu. - Znów odpłynęłaś myślami. - Jenny Kincaid, ciem- nooka brunetka, przechyliła głowę i potrząsnęła zgrab- ną fryzurką na pazia. - Martwimy się o ciebie - dodała Anna-Mae Delcott, druga przyjaciółka, blondynka o podobnie ostrzyżo- nych włosach. Ponad dziesięć lat temu wszystkie trzy zade- biutowały w życiu towarzyskim na tym samym balu kotylionowym. Chodziły do tego samego prywatnego liceum, a potem zbijały bąki w tym samym college'u, kontynuując edukację, choć sute fundusze powiernicze zwalniały je z pogoni za karierą. Katrina westchnęła. Zajmowały stolik z szarego marmuru na wprost parkietu, na którym rytmicznie ko- łysały się pary. Orkiestra grała wolno i nastrojowo, słodkie jazzowe melodie wypełniały klub i zniewalały dusze. - Staram się dobrze bawić - powiedziała. - Rozmyślając o Andrew? - Jenny zanurzyła palu- szek krabowy w miseczce z pikantnym sosem cajun. Restauracja znajdowała się piętro wyżej, ale w klubie nie brakowało zakąsek. - Wcale o nim nie myślałam. - Katrina wysączyła łyk wina. Imię „Andrew" podziałało na nią fatalnie. Wspomnienie o tym facecie raniło dumę biednej boga- tej dziewczynki, skończonej w towarzystwie młodej damy, porzuconej kochanki. - Myślałam o Clayu. Anna-Mae pochyliła się do przodu. - Właścicielu tego dekadenckiego klubu? - Tak. - Wino spłynęło do żołądka i przyjemnie go rozgrzało. Lokal był równie mroczny i bogaty jak męż- czyzna, który był jego właścicielem: ciężkie aksamitne kotary, mahoniowe meble, pojedyncza krwistoczerwo- na róża na każdym stoliku. Czy tylko ona w tym klubie przeżywa miłosne cierpienia? Czy jest jedyną udręczo- ną kobietą, która szuka schronienia wśród ludzik - Nie widziałam go od czasu, kiedy byliśmy nastolatkami. Tak się składa, że jego matka wykonywała dla mnie różne poprawki krawieckie. - Gdzie on jest? - Jenny wachlowała usta po prze- łknięciu pikantnej zakąski. - Przy scenie. - Katrina pokazała ruchem głowy. Clay nadal stał tyłem do sali. - Rozmawia z kelnerką. Obie dziewczyny wyciągnęły szyje, żeby lepiej wi- dzieć. Kiedy Clay przysunął się bliżej do kelnerki, na chwilę mignął im jego profil, a ten poufały gest spra- wił, że serce Katriny uderzyło mocniej. - Jaką ma ciemną cerę - zauważyła Jenny. |
Menu
|