Nie obrażaj więc mojej inteligencji poprzez czynione na pokaz zaniżanie własnej.
Usprętowienie wiedmy
Obraz maga, jaki wyłania się czy to z baśni, czy powieści fantasy, czy też średniowiecznych podręczników magii, jest mniej więcej czymś takim: szpiczasta czapeczka, ręku różdżka bądź rytualna broń, na ziemi wyrysowany krąg z jakimiś tajemnymi znakami, szerokie rękawy, jakieś kielichy pełne wina lub krwi, świece lub ogień, ewentualnie kłęby dymu... i tak dalej. Nie zamierzam tego obrazu wyśmiewać. Może on być równie dobrze prawdziwy, jak i fałszywy. Jedyne, co zasługiwałoby na wyśmianie, to uważanie takiego obrazu za "jedyny naprawdę magiczny". Wszystko, czego używa mag, jest symbolem, przemawiającym do jego podświadomości. Nie ma mocy samo w sobie (do tego wrócimy później). Na przykład różdżka lub magiczny sztylet czy miecz to symbole falliczne, które kojarzą się naszej podświadomości z posiadaniem mocy, w szczególności mocy stwórczej - lub (w przypadku broni) niszczącej/ochronnej. Gest eksponowania tego typu przedmiotów (wyciągnięcie miecza przed siebie, wzniesienie ręki z różdżką) wysyła do najgłębszych warstw naszej podświadomości informację "mam moc" - a tylko wtedy, gdy nasza podświadomość uwierzy, że w danej chwili ma moc, będziemy w stanie się do tych pokładów mocy dostać i z nich korzystać. Kielich (i wszelkie naczynia) to z kolei coś przywołującego archetyp mocy kobiecej, zdolności przyjmowania, mądrości i wizji (wiele metod wróżbiarskich polega na wpatrywaniu się w misę pełną wody/lustro), wytrzymałości. Krąg wyrysowany na podłodze to symboliczna ochrona, mur, którego nie przekroczą wrogie nam siły, krąg to coś, co zapewnia naszej podświadomości poczucie bezpieczeństwa - ważne, ponieważ gdy takiego poczucia brak, mogą się zmaterializować w chwili mocy również nasze lęki. W podobny sposób można objaśnić rolę innych powszechnie używanych (lub uważanych za powszechnie używane) akcesoriów do rytuału. Nie będę się tutaj na ten temat rozpisywać, zgłębienie symboliki i roli poszczególnych przedmiotów pozostawiam zainteresowanym jako temat do samodzielnej medytacji (polecając przy okazji "Słownik symboli" Kopalińskiego lub podobne opracowania, względnie lekturę Freuda i Junga). To, co ważne, to instrumentalizm naszych narzędzi. Są one tylko częścią przedstawienia, jakie odgrywamy, żeby przemówić do naszej podświadomości. Dlatego też nie należy się przejmować jakimikolwiek opisami tego, jak ma wyglądać różdżka, szata, naczynie, ołtarz. Te rzeczy mogą być czymkolwiek, byleby zachowały te swoje cechy, które decydują o ich znaczeniu dla podświadomości. Wiadomo, że Mniejszy Rytuał Pentagramu można odprawiać wykonując wszystkie gesty sztyletem, lecz również można nieuzbrojoną ręką z wyciągniętym palcem wskazującym. Symbol pozostaje ten sam, dla naszej podświadomości różnica taka na pewnym poziomie nie ma znaczenia. Dlatego mag ma dużą swobodę wyboru przedmiotów, które posłużą jako rytualne. Pewne symbole funkcjonują w zbiorowej nieświadomości i te są dla wszystkich wychowanych w naszej kulturze takie same lub podobne, inne są bardzo zróżnicowane ze względu na osobę. Są rytuały, do których potrzebujemy czegoś symbolizującego pierwiastek męski i/lub żeński; są rytuały, w których dobrze mieć coś symbolizującego ochronę, inne, w których dobrze mieć coś symbolizującego mądrość. To, jakie przedmioty wybierzemy dla reprezentacji tych cech, to kwestia naszego wyboru. Można zatem wyobrazić sobie maga, który stoi w kręgu stworzonym przez napisane kredą na podłodze skomplikowane równania matematyczne (przykład autentyczny - ktoś, kogo matematyka zawsze przerażała, wykorzystuje to, że jest to w jego umyśle "bariera nie do przekroczenia", a skoro dla niego to i dla wszystkich sił wywołanych z jego podświadomości); w ręce trzyma pędzel (dla malarza to może być bardzo dosłowny symbol mocy tworzenia) a ołtarz, przed którym stoi, to odwrócone dnem do góry i przykryte czymś wiadro. Komiczne? Groteskowe? Wcale. Tak samo "poprawne", jak wspomniany na początku obraz maga "z bajki". Sprzętem magicznym może być wszystko, jeśli tylko spełnia zadanie symbolizowania tego, co ma symbolizować, i działa nam na wyobraźnię. Niektórzy zaprotestują przeciw temu, że odzieram magiczne przedmioty z ich mocy (i będą mieli rację). Żaden przedmiot nie ma mocy sam z siebie - lecz gdy go długo używamy w charakterze sprzętu rytualnego, przesiąka on mocą, którą z siebie wydzielamy podczas magii; im dłużej się czegoś używa do magicznych celów, tym skuteczniejsze się to staje jako magiczne narzędzie - po pierwsze dlatego, że nasza podświadomość przejawia już na widok tego przedmiotu reakcję warunkową, po drugie dlatego, że przedmiot sam zaczyna posiadać jakąś obiektywną moc, staje się naładowany naszą energią. Obiekty rytualne używane przez długi czas przez dobrych magów mogą rzeczywiście być "magiczne same w sobie" i na pewno są czymś, o zdobycie czego warto się postarać lub powalczyć, ponieważ nawet nowicjusz jest w stanie z ich pomocą dokonać znacznie więcej, niż potrafiłby na danym etapie sam z siebie "wydobyć", zaś w rękach równie dobrego maga jak ten, który ich używał jako pierwszy, zwielokrotniają jego moc. Jednak trzeba zauważyć, że jeśli jakiś przedmiot był długo używany przez wyznawców jakiejś konkretnej Ścieżki, to w rękach osób stosujących zupełnie inny system taki przedmiot może nie tyle pomagać, ile nawet hamować wydzielanie mocy. I tak użycie czegoś, używanego przez długi czas przez białego maga (uzdrowiciela) to w satanistycznym rytuale zniszczenia mogłoby znacząco osłabić ten rytuał (zakładając, że wspomniany przedmiot rzeczywiście byłby "naładowany"). Pewne przedmioty łatwiej "absorbują" moc niż inne. Ma tu znaczenie zarówno ich kształt, jak i materiał, z którego są wykonane. Co do kształtu, jeśli przedmiot jest dokładną (lub w miarę dokładną) kopią tysięcy innych, podobnych przedmiotów rytualnych, używanych przez wielu wyznawców danej Ścieżki od dawna i w różnych miejscach, to istnieje w astralu dość silny myślokształt tego przedmiotu-symbolu (stworzony przez wiarę wszystkich wyznawców w jego moc) i każdy przedmiot danego rodzaju nabywa niejako już na początku odrobinę (lub więcej niż odrobinę) mocy poprzez bycie do tego myślokształtu podłączonym. Mamy z tym do czynienia na przykład w przypadku chrześcijańskiego krucyfiksu; w średniowieczu istniała silna wiara (która przetrwała gdzieniegdzie na wsi i wśród ludzi głęboko religijnych lub przesądnych do dzisiejszych czasów) w jego moc odpędzania Szatana i złych duchów, moc zwyciężania ich. I istotnie, jeśli jakiś człowiek mając do czynienia z wrogimi mu astralnymi istotami (czyli wedle chrześcijańskich pojęć demonami) będzie się przed nimi bronił wyciągając w ich stronę rękę trzymającą krucyfiks, to nawet, jeśli obce mu są "przesądy", będzie to miało jakąś moc odganiającą (znacznie, znacznie większą, jeśli będzie w owe "przesądy" wierzył). Innymi przykładami takich "naładowanych tradycją" znaków są na przykład egipski znak ankh, postać medytującego Buddy, swastyka i ogólnie rzecz biorąc większość symboli religijnych (abstrahując od tego, że niektóre z tych symboli niezależnie od mocy pochodzącej z wiary promieniują radiestezyjnie ze względu na swój kształt). Jeśli chodzi o materiał, to wydaje się, że znaczenie mają tu dwie cechy: naturalność pochodzenia (plastik czy guma wydają się być wręcz antymagiczne) i stopień regularności, symetrii itp. (stąd powszechnie uznana duża "zdolność magiczna" kryształów). Niektóre książki, zwłaszcza te z zeszłych wieków, podają listy różnych materiałów od najbardziej do najmniej podatnych na magię, lecz z moich obserwacji wynika, że zbyt wielką rolę gra tutaj osobiste przekonanie o tym, co może być "magiczne", a co nie i z tego powodu nie jest możliwe jedno, słuszne dla wszystkich ustawienie różnych rodzajów materii w "magicznym szeregu". Znów się okazuje, że umysł może uczynić magicznym wszystko. Dawniej panował pogląd, że cały magiczny sprzęt powienien być albo zrobiony własnoręcznie, albo otrzymany w prezencie lub odziedziczony po Mistrzu, ewentualnie zakupiony z zachowaniem odpowiedniego rytuału (np. przy odpowiedniej konstelacji planet lub w odpowiedni dzień tygodnia) i potem uroczyście konsekrowany. Skąd te zasady? Stąd, że poświęcając jakiemuś przedmiotowi wiele uwagi (jak przy jego wykonywaniu) ładujemy go od samego początku energią; zaś jeśli go traktujemy w niezwykły sposób, urasta on w naszych oczach do rangi czegoś wyjątkowego, odświętnego - a niektórym z tym właśnie kojarzy się magia. Tym samym od początku skuteczność takiej rzeczy jest większa, niżby była bez tego całego zachodu wokół niej. Nie są to jednak reguły, których należałoby się niewolniczo trzymać. Zwyczajne, prozaiczne kupienie jakiegoś przedmiotu wcale nie czyni go "straconym" dla magicznych zastosowań, po prostu dłużej to potrwa, zanim zacznie on przejawiać ową "własną moc", ponieważ ilość poświęconej mu na początku uwagi będzie mniejsza. Jeżeli da się zrobić coś ze swojego magicznego sprzętu własnoręcznie, to warto, gdyż ta różnica jest rzeczywiście znacząca. Tradycja każe dokładnie oddzielać przedmioty magicznego użytku od tych użytku codziennego. Ma to służyć temu, aby nie przesiąknęły przyziemnymi energiami, a także temu, żeby nie "spowszedniały" naszej podświadomości i nie zaczęły mieć na nią wpływu mniejszego niż na początku. Jest to słuszne tylko dla tych, którzy uważają, że magia jest czymś wyjątkowym i odświętnym, i którzy w "magiczny nastrój" wchodzą tylko podczas starannie przygotowanych rytuałów. Wtedy te zalecenia są słuszne, ale to tradycyjny (niektórzy twierdzą, że stary czy też przestarzały) styl uprawiania magii, który dziś ustępuje pola mieszaniu magii z życiem codziennym; jeśli ktoś pozostaje w "magicznym nastroju" przez większość czasu, może zabrać ze sobą magię do zwykłego życia i na przykład używać elementów stroju rytualnego również jako zwykłych ubrań bądź też używać kryształowego kielicha jako... cukiernicy, co praktykuje jedna z moich koleżanek. To, który sposób postępowania wybrać, zależy od osobistych poglądów na magię, od tego, na ile jest ona dla maga czymś niezwykłym, odległym od codziennego życia, uroczystym, sformalizowanym, a na ile czymś naturalnym, przenikającym wszystko i dziejącym się w każdej chwili. Każdy powinien traktować swoje magiczne przedmioty w sposób, który nie kłóci się z jego wewnętrznym przekonaniem na ich temat i na temat samej magii. Czy sprzęt jest w ogóle potrzebny? Jeżeli rozumieć powyższe pytanie jako "czy da się skutecznie uprawiać magię bez jakichkolwiek przedmiotów", to odpowiedź brzmi: da się, sprzęt tak naprawdę nie jest potrzebny. Wizualizacje, bioenergoterapia - to wszystko przykłady magii bez użycia jakichkolwiek materialnych przedmiotów. Po co przedmioty? Nie są niezbędne, ale ułatwiają wydobycie z siebie odpowiedniej ilości Mocy. Ilość ta zależy od tego, jak bardzo zostanie pobudzona nasza wyobraźnia, jak bardzo zostaną poruszone nasze emocje i jak bardzo będziemy skoncentrowani. Materialne przedmioty i pewne czynności są w stanie szybciej i skuteczniej przyciągnąć uwagę i pobudzić wyobraźnię niż sama wizualizacja. Zazwyczaj skuteczne dokonanie jakiegoś dzieła magicznego wizualizacją wymaga więcej wewnętrznej energii i koncentracji niż skuteczne dokonanie go przy pomocy rozgrywającego się w części "na zewnątrz" rytuału. Z drugiej strony, od magicznego sprzętu można się uzależnić. Są tacy, którym nic nie wyjdzie, jeśli nie będą mieli swojego sztyletu/ołtarza/kręgu czy czego tam jeszcze. Tyagi Nagasiva w jednej ze swoich internetowych dyskusji (broniąc zastosowania narkotyków w magii) porównał uzależnienie zdolności do czarowania od narkotyków do uzależnienia tej zdolności od posiadania różdżki, ołtarza czy jakiegokolwiek sprzętu. Porównanie to może się wydać zbyt śmiałe, ale jest w nim wiele prawdy. Są wszelkie powody, aby ułatwiać sobie pracę poprzez korzystanie z materialnych symboli, ale osobiście uważam, że Mag powinien też być w stanie obyć się również bez niczego, gdy zajdzie taka potrzeba. |
Menu
|